Nastrój nocy przed wejściem na szczyt jest uroczysty. Jutro nastąpi dzień wielkiej próby, chyba największej dla alpinisty. Już nie mam obaw i wątpliwości czy starczy mi sił, czy podołam. Nie myślę nawet, ani nie zastanawiam się nad tym.
Z góry bowiem założyłam, że dam radę i mam podstawy, by tak sądzić. Od podejścia z obozu II bardzo dobrze się czułam. Mobilizuję siły fizyczne i psychiczne, aby uodpornić się na niespodziewane. W środku niebezpieczeństwa czuję się bezpiecznie. Czy to tylko moja umiejętność, czy ktoś mi w tym pomaga? Czuję się chroniona - czyżby to były myśli i modlitwy Mamy i bliskich? Jestem zdeterminowana i daje mi to poczucie
O czwartej zaczynamy przygotowania do wyjścia. Wiatr na Przełęczy nie ucichł. Dopóki nie przestanie wiać, nie zamierzamy wychodzić z namiotu. Dużo czasu zajmuje sznurowanie butów i pakowanie plecaków. Trzeba zdjąć maskę tlenową i wszystkie czynności wykonywać bez tlenu, co na wysokości 8000 metrów nie jest łatwe. Ruchy mamy spowolnione, szybko się męczymy.
czytaj dalej |
|
Pierwszy wychodzi Willy, idzie do
Nastawiam przepływ tlenu na dwa litry na minutę. Podchodzimy początkowo niezbyt stromym, oświetlonym zboczem. Idzie nas ośmioro - Sigi, Robert, Willy i ja oraz czterech Szerpów. Najsilniejsi z nich, Mingma i Ang Dorje, idą bez tlenu. Niosą po jednej butli dla nas, które potem zostawią na wysokości 8400 metrów. Każde z nas ma w plecaku po jednej butli, rzeczy osobiste, aparaty fotograficzne, a ja dodatkowo jeszcze kamerę filmową i kasety.
Odległości pomiędzy nami powoli zwiększają się. Specjalnie idę wolno, gdyż nie chcę narzucać sobie zbyt ostrego tempa na samym początku. W decydującej chwili, na ostatnich metrach, muszę mieć dużą rezerwę sił.
Kolegów doganiam na wysokości 8400 metrów, gdzie zatrzymują się na krótki
- Chcesz wejść mniejszym
- Ale przecież mam was filmować, muszę mieć kamerę! - już i ja krzyczałam. Kolana uginały się pode mną, ręce drżały, w uszach szumiało.
Niesprawiedliwość tego ataku spowodowała, że najpierw poczułam bezradne osłupienie, potem przyszła obojętność i zniechęcenie. Czy to ma sens, nienawiść na najwyższym szczycie Ziemi? Czy warto żyć, walczyć, wchodzić na szczyty, jeśli nie można uwolnić się od niej?
Willego już nie było, podchodził na Wierzchołek Południowy z dwiema butlami, Robert manipulował przy swojej i nie zwracał na nas uwagi. Powoli ogarniała mnie złość. I mimo że miałam najszczerszą ochotę wyrzucić z plecaka kamerę, zawzięłam się:
- Dobrze, s..., dam sobie radę i z kamerą, i z butlą! - pomyślałam.
Fragment książki Wandy Rutkiewicz "Na jednej linie", która ukazała się nakładem wydawnictw Iskry w czerwcu 2010 r.
źródło: interia.pl
czytaj dalej |
Pierwszy wychodzi Willy, idzie do Nastawiam przepływ tlenu na dwa litry na minutę. Podchodzimy początkowo niezbyt stromym, oświetlonym zboczem. Idzie nas ośmioro - Sigi, Robert, Willy i ja oraz czterech Szerpów. Najsilniejsi z nich, Mingma i Ang Dorje, idą bez tlenu. Niosą po jednej butli dla nas, które potem zostawią na wysokości 8400 metrów. Każde z nas ma w plecaku po jednej butli, rzeczy osobiste, aparaty fotograficzne, a ja dodatkowo jeszcze kamerę filmową i kasety. Odległości pomiędzy nami powoli zwiększają się. Specjalnie idę wolno, gdyż nie chcę narzucać sobie zbyt ostrego tempa na samym początku. W decydującej chwili, na ostatnich metrach, muszę mieć dużą rezerwę sił.
Kolegów doganiam na wysokości 8400 metrów, gdzie zatrzymują się na krótki
- Chcesz wejść mniejszym - Ale przecież mam was filmować, muszę mieć kamerę! - już i ja krzyczałam. Kolana uginały się pode mną, ręce drżały, w uszach szumiało. Niesprawiedliwość tego ataku spowodowała, że najpierw poczułam bezradne osłupienie, potem przyszła obojętność i zniechęcenie. Czy to ma sens, nienawiść na najwyższym szczycie Ziemi? Czy warto żyć, walczyć, wchodzić na szczyty, jeśli nie można uwolnić się od niej? Willego już nie było, podchodził na Wierzchołek Południowy z dwiema butlami, Robert manipulował przy swojej i nie zwracał na nas uwagi. Powoli ogarniała mnie złość. I mimo że miałam najszczerszą ochotę wyrzucić z plecaka kamerę, zawzięłam się: - Dobrze, s..., dam sobie radę i z kamerą, i z butlą! - pomyślałam. Fragment książki Wandy Rutkiewicz "Na jednej linie", która ukazała się nakładem wydawnictw Iskry w czerwcu 2010 r.
Źródło: interia.pl |
Komentarze obsługiwane przez CComment